Zarząd spółki Miasteczko Multimedialne chce powiadomić: Prokuratora Generalnego, Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Komendanta Głównego Policji o tym, że przed tygodniem policja na zlecenie prokuratury, naruszając ustawę o szkolnictwie wyższym, weszła do budynku uczelni przy ul. Zielonej, gdzie znajdują się biura spółki.
Po tej akcji w sumie aż 8 przedstawicieli spółki Miasteczko Multimedialne oraz powiązanej z nią WSB-NLU tłumaczyło się dzisiaj (23 lipca) na konferencji prasowej członkowie zarządu spółki odnieśli się do śledztwa, jakie prowadzi sądecka Prokuratura Rejonowa.
Po doniesieniu złożonym przez udziałowca spółki Adama Górskiego prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości w zarządzaniu majątkiem spółki Miasteczko Multimedialne. W ubiegłym tygodniu policjanci z wydziału do spraw przestępczości gospodarczej weszli do jej biur. Funkcjonariusze zabezpieczyli komputery i dokumenty spółki, a nawet jak twierdzą przedstawiciele MM, telefony komórkowe. A następnie wywieźli je do Krakowa.
– Z całej siły będziemy się przeciwstawiać takim działaniom policji i prokuratury. Wbrew ustawie o szkolnictwie wyższym nie powiadomiono o tym rektora. To niedopuszczalne, żeby policja naruszyła eksterytorialność uczelni – grzmiał Wiktor Patena, rektor WSB-NLU.
Przedstawiciele spółki skarżyli się, że teraz z potrzebnych do realizacji projektu Parku Technologicznego dokumentów mogą korzystać jedynie w krakowskiej komendzie .
– To draństwo i bezczelność. Wpadła ekipa policjantów, obstawiła budynek, wejścia, nawet zabrała telefony wszystkim, którzy byli na liście Górskiego. Pani prezes Szostkiewicz nie może nawet robić przelewów, bo te można autoryzować tylko przez telefon komórkowy. Tym samym zablokowana została działalność spółki – opowiadał dziennikarzom Robert Gmaj, przedstawiciel właścicieli WSB-NLU, która ma udziały w spółce. – Zrobiono nalot, nazywają nas złodziejami. Mam nadzieję, że po wyjściu z tej sali, po tym, co zaraz powiem, nic mi się nie stanie złego. Liczę się natomiast z odpowiedzialnością za ewentualne zarzuty o naruszenie dóbr osobistych, ale pan Górski i jego partnerzy nie dali mi wyboru. A to o nas mówi się krzywdząco, że jesteśmy podobno „układem warszawskim” – nie krył emocji Gmaj.
Po tych słowach rozpoczął prawdziwą tyradę skierowaną pod adresem sądeckich współudziałowców (Gmaj jest związany z konsorcjum Futurus, powiązanym z przedsiębiorcami z Warszawy, którzy odkupili ją od Pawłowskiego – przyp. Red.).
–
Chwycę byka za rogi. Mam świadomość, że przekraczam Rubikon, mówiąc o nowosądeckim układzie. Powiem wam takie rzeczy, że będziecie mieli o czym pisać. Pół roku milczałem dla dobra projektu, ale jak widać to był błąd – zaczął z grubej rury.
Jego zdaniem całemu zamieszani winni są sadeccy współudziałowcy spółki Miasteczko Multimedialne, którzy mają większościowy pakiet 52 procent akcji.
– Pierwszy zgrzyt nastąpił pod koniec lipca ubiegłego roku, gdy uczelni zabrakło pieniędzy. Wtedy bankrutował Budus, a Miasteczko akurat wzięło kredyt na tą budowę, ale było wiadomo, że przez jakiś czas te środki nie będą wykorzystane. Zdecydowałem wystąpić, jako kanclerz do spółki o pożyczkę w wysokości pół milion złotych, na co potrzeba było zgody walnego zgromadzenia. Górski zgodził się na pożyczkę, ale pod warunkiem zastawu w wysokości sześciokrotności wartości pożyczki, czyli 3 mln zł. Pieniądze były nam potrzebne, bo wszystkie nasze środki poszły na ratowanie WSB. Stanęło na tym, że będzie trzykrotne zabezpieczenie w wysokości 1,5 mln zł, a zabezpieczenia dotyczyły Miasteczka. Umowa zabezpieczała Górskiego tak, że gdybyśmy nie spłacili kredytu to spółka należałaby tylko do niego. Mam tę umowę, pokażę ją prokuratorowi – zapewniał Gmaj.Dzienniakrze dopytywali jak doszło do konfliktu.
– Miałem zupełnie inną wizję Miasteczka, które wtedy szło na manowce. Jeszcze kilka miesięcy temu Miasteczku groziła katastrofa, bo nierealizowane były wskaźniki PARP. Celem miał być park technologiczny oparty na multimediach i technikach informacyjnych. Celem nie była działalność zarobkowa, czego chyba Górski nie rozumiał. On prowadził to w kierunku działalności zarobkowej, wynajmu pwierzchni pod fitness i hotel, bo tylko na tym się akurat znał, natomiast nie miał kompletnie pojęcia o procedowaniu założeń unijnego projektu. Groziło to zabraniem dotacji – twierdzi.
Gmaj opowiadał też dziennikarzom, że Górski wprowadzał wbrew dokumentom, swoich ludzi do zarządu, a tych nominowanych przez WSB odwoływano ( m.in. właśnie Krzysztofa Pawłowskiego), był bałagan, bo do KRS szły podwójne wnioski, a przez moment działały nawet równolegle dwa zarządy: „sądecki” i „warszawski”.
– Górski się szarogęsił w projekcie, o którym nie miał pojęcia. W tym czasie w zarządzie zasiadała nawet jego córka. Mówimy tu o o próbie nielegalnego przejęcia steru w spółce zarządzającej 100-milionowym rządowym projektem. Okazało się jednak, że obowiązuje umowa według , której to WSB ma prawo powoływać członków zarządu a kolejna dająca te uprawnienia współudziałowcom jest nieważna. Wtedy do PARP doniesiono na nas, że podobno giną miliony złotych – przekonywał Gmaj, który zasiadł dziś za stołem konferencyjnym przed kartką z napisem „właściciel”.
– To nie żadna prowokacja, nasza rzeczniczka się pomyliła, jestem oczywiście współwłaścicielem – tłumaczył.
Znany sądecki przedsiębiorca Adam Górski nie chciał na gorąco komentować tych zarzutów. – Że jakim jesteśmy układem? – dziwił się, gdy do niego zadzwoniliśmy. – To co tam wygadywali to jakaś masakra. Muszę na spokojnie sformułować wypowiedź, proszę dać mi trochę czasu – powiedział reporterowi portalu Sadeczanin.info.
Kilka godzin później Ludomir Handzel, pełnomocnik Górskiego i firmy Erbet poinformował nas, że wkrótce zwołana zostanie w tej sprawie konferencja prasowa, tym razem miejscowych udziałowców.
Komentarza w sprawie wejścia na teren uczelni odmawia natomiast Wojewódzka Komenda Policji w Krakowie.
– Aktualnie nadzór nad prowadzonymi czynnościami ma prokuratura sądecka. My stawianych zarzutów na razie komentować nie będziemy. Żadne takie pismo do nas do tej pory nie wpłynęło – mówi Katarzyna Padło, rzeczniczka KWP.
Całym zamieszaniem zmartwiony jest obecny prezydent, a dawny rektor i założyciel WSB-NLU oraz pomysłodawca projektu Parku Technologicznego. – To mi przypomina film „Układ Zamknięty”, gdzie przedsiębiorcy padają ofiarą zmowy. Pan Gmaj ma tu całkowitą rację – komentuje Krzysztof Pawłowski. – Prosiłem publicznie prezydenta Nowego Sącza o wsparcie w poszukiwaniu lokalnych inwestorów .Mimo jego starań to się nie udało. Teraz niestety mamy do czynienia z taką a nie inną sytuacją. Jestem przekonany, że ta sprawa nie skończy się na prokuraturze, tylko na sądzie albo wszystko zostanie umorzone po kilku latach – prognozuje Pawłowski.
Do tematu wrócimy.
Bogumił Storch
Fot: autora